Jakub Ćwiek rozmawia z Robertem M. Wegnerem na smakksiazki.pl
Robertowi brakuje spotkań z czytelnikami i znajomymi. Jako introwertyk nieźle radzi sobie z wirusową apokalipsą. Trzyma domową kwarantannę, nosi maseczkę. Dużo czasu spędza na domowym nauczaniu – ma dzieci w wieku szkolnym. Robią sobie wieczory filmowe, szukają pozytywnych stron pandemii, takich jak wspólny czas z rodziną. Obejrzeli „Dom z papieru” 3 sezony. „Westworld” obejrzał z żoną.
Ćwiek wspomina spotkanie w programie „Księgarnia” i jak Robert kiedyś tłumaczył, czym jest fantasy. Jest zszokowany, że po „Grze o Tron” ludzie nie kojarzą gatunku. (Było to okropne spotkanie na tvn…) Fantasy według Roberta to gatunek, którego nikt nie powinien się wstydzić, jest barwny, wciągający.
Krainy Meekhanu są porównywane do Westeros, mówi Ćwiek. Podejście Martina do fantasy historycznego i pełne odniesień do naszej historii jest widoczne w kompozycji Meekhanu. Robert mówi, że pisze fantasy realistyczne, unika fantasy baśniowego, rozwiązań deux ex machina.
Świat Meekhanu jest pogrążony w wojnie. Jak Robert się do tego przygotowuje? Wegner nigdy nie przeniósł historycznej bitwy w całości na karty książek, przenosi jedynie taktyki, manewry, formacje. Wschód Imperium to odniesienia do Mongołów i Tatarów. Lubi, gdy elementy bitwy go zaskakują. Robert opowiada, że bitwy ma w głowie i ich nie rozrysowuje. Wegner pilnuje, żeby fabuła była spójna i jego dowódcy nie popełniali głupich błędów, bo czytelnicy by mu tego nie wybaczyli.
Różnice kulturowe – czym Robert się wspomagał, jak tworzył? Wegner inspiruje się elementami z naszej kultury, przenosi określone, pasujące do tworzonej przez niego nacji motywy, np. święta koczowników to nie święta plonów, tylko święta bydła.
Świat Meekhanu odziedziczył po swojej krwawej historii wielu bogów, przede wszystkim wojny. Meekhan jest okaleczony jeśli idzie o pewnych patronów, ale historia tego uniwersum determinuje pewien określony rodzaj demiurgów.
Czy Robert miał jakieś błędy czy kwestie kontrowersyjne wśród czytelników, których nie mogą mu wybaczyć? Wegner wspomina Seehijczyków (początkowo Aonel miała ciemną skórę) oraz pisanie najnowszego opowiadania „Jeszcze może załopotać”. Nie ma błędów, które niszczą jego świat, nie stosuje deux ex machina. Wspomina JEDEN TYDZIEŃ i jedno słowo (do sprawdzenia przez zagorzałych fanów).
Jak się czuł przechodząc z opowiadań na powieść? To musiało się stać, ta zmiana formy. Robert odkrył, że to coś zupełnie innego, że to znacznie trudniejsza praca. Zabierając się za drugą powieść był bardziej zestresowany, ale obecnie idzie mu znacznie łatwiej. Wegner wie, co musi napisać, wie jak prowadzić bohaterów, ustawił ich w odpowiednich miejscach na planszy. Pisanie powieści to wielka przygoda.
Czy RMW miał momenty paniki, blokady? Przy każdej książce ma, około połowy książki, po kilku miesiącach ciężkiej pracy ma uczucie podobne do alpinistów – przepaść w dole, moment kryzysu, który przechodzi.
Ćwiek wspomina opowiadanie Wegnera z SF/SFFIH i przerobiony mit arturiański. Jest pod wrażeniem konstrukcji bohaterów. Czy łatwiej RMW trzymać świat w skali makro czy z perspektywy bohaterów? Robert miał zawsze świetny kontakt ze swoimi protagonistami, wie wiele o ich charakterach, dzięki czemu łatwiej mu się tworzy. Plan ogólny pilnuje, ale woli pisać o indywidualnych losach bohaterów.
Czy grywa w planszówki? Nie ma czasu. Grywa w Total War. Gra w Heroes3, graczem jest od lat taktyczno-strategicznym, rpgowym. Pojawił się pomysł sprawdzenia taktyki z książek w grach. Czy pojawiły się propozycje ekranizacji? Robert zawsze żartuje, że to pytanie śmieszne, bo jak każdy autor, on też chciałby mieć kasę z gier itp. Nie chce angażować się w projekt planszówki, dopóki nie skończy opowiadać historii świata.
Powergraph stara się promować Meekhan, zdobywa rynki. Robert opowiada o tłumaczeniach w Rosji, dobrym odbiorze, ale ma nadzieję na odbiór anglosaski. Wspomina o tłumaczeniu ukraińskim, recenzjach w wielu językach.
Robert nie będzie narzucał swojej wersji, wizji bohaterów. Wegner nie jest totalnie zaskoczony odbiorem fanów. W przypadku doboru aktorów najważniejszy jest talent, nie wygląd. Kenneth powinien być rudy. Robert wziąłby Morgana Freemana w ciemno na porucznika Górskiej Straży.
Fandom Roberta i odbiór pisarza: pochlebiło mu to, jest szczęśliwy, że ma grupę fanów, dla których jego książki są ważne. Jest to dla niego dodatkowy ciężar: nie może spieprzyć kolejnej książki. Pod przykrywką psychofanów Imperium okazało się całkiem normalnymi ludźmi. Wegner wspomina o swoich redaktorach: Kasi Sienkiewicz-Kosik i Michale Cetnarowskim.
Robert M. Wegner ma trzy robocze tytuły dla 6. tomu „Opowieści z meekhańskiego pogranicza”, ale podejrzewa, że wymyśli czwartą wersję.
Zapytanie o kobiece spojrzenie, czy ktoś dodawał jakieś kobiece elementy? Nie, RMW ma w domu trzy kobiety i ma sporo znajomych kobiet. Robert potrafi poprowadzić bohaterki tak, że kobiety dobrze odbierają. Meekhan nie jest skrajnie męski, a wielu odbiorców to płeć żeńska. Wegner uważa podejście machoistyczne za złe, kuriozalne.
Zjazdy meekhańskie – nie ma na razie. Spotykamy się na konwentach. Czy Robert spotkał fanów w komunikacji miejskiej? Tak, ale miał reakcję introwertyka. Meekhańskie gadżety są do nabycia w sklepie Powergraph. Kiedy robimy Meekhancon? Robert obiecuje spotkanie i piwo po pandemii.
Video ze spotkania: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=258590201952299&id=485452271516156&comment_id=259936315151021¬if_t=group_activity¬if_id=1588504535062361&ref=m_notif
Komentarze
Prześlij komentarz