Photobucket Photobucket photobucket Photobucket Photobucket

Imperium Meekhańskie na Pyrkonie 2017

RELACJA Z PYRKONU DZIEŃ I

Drodzy obywatele Imperium i pogranicz! Wierni Wielkiej Matce, czciciele Ouma, wojownicy Reagwyra, żeglujący z Bliźniętami Mórz, poskramiacze koni w imię Laal! Grupka tajemniczych szpiegów z wywiadu Imperium miała okazję i przyjemność spotkania z Wielkim Ojcem naszego świata, Robertem M. Wegnerem. Spotkania nie były co prawda tajne, ale ujawnione przez niego informacje z pewnością zainteresują Was, wierni (lub mniej) poddani cesarza.

Do rzeczy.

Pyrkon 2017. Poznań, sale Międzynarodowych Targów Poznańskich.

Porozpieszczano nas Robertem w tym roku. Mimo braku najnowszej powieści Autor dzielnie uczestniczył lub sekundował w aż pięciu panelach i spotkaniach, choć czasem zastanawialiśmy się dlaczego akurat wybrano go do danego tematu… Nie ma jednak powodów do narzekania, gdyż dobry szpieg potrafi nawet z najmniej sensownego spotkania wycisnąć ważne informacje.

Piątkową przygodę z Meekhanem na Pyrkonie rozpoczęliśmy tematyką podobno kontrowersyjną. Panel „Słowiańska kontrowersja” zainaugurował spotkania na wspaniałej Sali Ziemi. Krzysztof Piskorski oraz Robert M. Wegner musieli udźwignąć tematykę spotkania bez Jacka Komudy, którego powstrzymały przed dotarciem na Pyrkon diabły łańcuckie, zwane w poznańskim „korkami”. Panel poruszał zagadnienie motywów słowiańskich w polskiej twórczości fantastycznej. Natychmiast padło nazwisko Andrzeja Sapkowskiego (UWAGA! To nazwisko padnie jeszcze co najmniej kilka razy), który kilkanaście lat temu wyśmiał fantastykę słowiańską. A że wtedy każdy chciał pisać jak Sapkowski taka tematyka stała się tabu wśród polskich pisarzy. Robert M. Wegner czytając wynurzenia Sapkowskiego uznał dzielnie, że to raczej rzucenie rękawicy i prowokacja ze strony Andrzeja, oraz zemsta za wyrastające ówcześnie jak wiły po deszczu parodie wiedźmińskie. Robert stwierdził również, że mitologia słowiańska jest o wiele mnie znana niż przykładowo nordycka, lub germańska, którą żywił się Władca Pierścieni. Krzysztof Piskorski uznał, że winna jest wtórna adaptacja mitologii słowiańskiej oraz brak bezpośrednich źródeł, co skutkuje brakiem popkulturowej wersji religii dawnych Słowian. Dlatego też ta tematyka jest tak słabo poznana i często wypaczana. Robert dodał, że jedyną postacią z naszego kręgu kulturowego, która przeniknęła do świadomości globalnej jest archetyp wampira i powinniśmy być z niego bardzo dumni. Panowie wyrazili również potrzebę nowych opracowań naukowych, badających dokładnie tę tematykę.

Publiczność natychmiast przywołała temat Legendy Polskie Allegro, które starają się przybliżać kwestię słowiańszczyzny. Robert stwierdził, że dzieje się tak dlatego iż dorosło nowe pokolenie odbiorców, które nie boi się świeżych pomysłów, zablokowanych niegdyś przez Sapkowskiego. Nawet kiczowata piosenka „My Słowianie” jest przejawem zmiany myślenia, podobnie jak inne zespoły czy też projekty folkowe, które pojawiły się w Polsce.

Pytani o cechy charakterystyczne mitologii słowiańskiej autorzy uznali, że przede wszystkim jest ona bardzo krwawa, a zarazem bliska wobec ludzi. Piskorski zauważył, że cechuje ją ogromna ilość bóstw domowych, gdyż kościół katolicki, który starł się z wielkimi bogami i wymazał ich obecność, zupełnie zignorował te a Wegner dodał, że nadal pobrzmiewają echa tych wierzeń, chociażby w postaci czerwonych wstążeczek w wózku, czy też przenoszenia panny za próg.

Nie mogło zabraknąć też jednego z najbardziej ekscytujących wątków renesansu słowiańszczyzny w Polsce, czy ugrupowania Turbosłowian. Uważają oni, że niegdyś istniało wielkie Imperium Słowiańskie, które zostało zmiecione z historii przez żydowsko-katolicko-jaszczurzy spisek. My osobiście wolimy, aby wszyscy uwierzyli w Imperium Meekhańskie, co przyniosłoby pożytek i ogólnoludzko-jaszczurze szczęście. Po chichotach i radości przyszedł czas na smutny wniosek, że ludzie poszukują jakiejś przeszłej potęgi w typowo słowiańsko przesadny sposób, a wynika to z ogromnej dziury źródłowej, którą łatwo zasypać pseudonaukowym bełkotem.

Z tego wynika też moda na mitologię słowiańską, która przestała się już kojarzyć bardzo przaśnie, choć co pozostanie w przyszłości zweryfikuje rynek. Wegner uważa, że brakuje nam typowego mitu wielkiego bohatera, który ratuje świat, co lepiej „sprzedałoby” motywy słowiańskie. Dużo więcej mitologii jest w literaturze rosyjskiej.

Na sam koniec zarówno Wegner, jak i Piskorski stwierdzili, że aby stworzyć porządne literackie uniwersum bazujące na mitolgii potrzebne są twarde źródła, czego niestety nie posiadamy. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby włączyć w odrodzenie słowiańskości mocny trend wizualny. Słowem: uratuje nas słowiański cosplay!

Prawie że nie wychodząc z Sali Ziemi płynnie przeszliśmy w kolejny panel z udziałem Roberta o chwytliwym tytule „Trup ściele się gęsto!”. No to chyba wszystkich zainteresuje. W towarzystwie Marcin Sergiusz Przybyłek Jakub Ćwiek, Robert Szmidt, Wegner rozmawiał o tym jak skutecznie i atrakcyjnie zabijać, aby czytelnicy wracali po więcej.

Według wszystkich autorów zabijanie na kartach powieści i opowiadań fantastycznych jest konieczne, ale ważne jest aby ta śmierć miała fabularny sens. Ćwiek stwierdził, że w takich „50 twarzy Greya” już na początku ginie dobry smak, co też jest swego rodzaju śmiercią *salwy śmiechu z Sali*.
Pytanie o emocje autorów wobec zabijanych postaci wywołało dość skrajne reakcje. Jeśli znacie twórczość Szmidta i Przybyłka zapewne znana jest wam informacja, że oboje autorzy zabijali ludzi, którzy sami zgłosili się do nich po śmierć na kartach powieści. Marcin Przybyłek bardzo trząsł się nad każdą z tych śmierci i je sublimował, aby nikomu nie było przykro, Szmidt z kolei zupełnie nic nie czuł i chciał pokazać jak kruche jest życie w zderzeniu z zarazą.

Bardzo interesująca wydała nam się wypowiedź Wegnera w odpowiedzi na pytanie „po co zabijać?” Wegner nie chciał nigdy epatować śmiercią, jak to robią horrory i slashery. Wg niego to bardzo trywializuje śmierć. W swojej twórczości uznaje, że każdy z jego bohaterów obcuje ze śmiercią od zawsze i są świadomi swojej śmiertelności. Jeśli pisze historie o ludziach, to śmierć musi być w tym obecna, a jej usunięcie na siłę na pewno nie posłuży opowieści. Dodał jeszcze, że jeśli chodzi o to co jest po śmierci to wszyscy autorzy muszą oszukiwać czytelników, bo nadal nie mamy wiarygodnych źródeł na temat tego, co nas „tam” czeka. Robert Szmidt natychmiast uraczył nas swoim „near death experience”, które spowodowało ogólną wesołość, ale nie czujemy się upoważnieni do przekazania tej historii. Przy następnej okazji zapytajcie go o to – nie pożałujecie 😉

Piątkowy meekhański dzień zakończył się obfitującym w emocje spotkaniem z autorami Powergraph. Mieliśmy przyjemność poznać Jakuba Nowaka i jego zbiór opowiadań „Amnezjak”, ponownie spotkać się z Michałem Cetnarowskim i jego powieścią „Bestia najgorsza”, pogadać trochę z Rafałem Kosikiem i najnowszą odsłoną cyklu dla dzieci „Amelia i Kuba”, oraz oczywiście podążać za Robertem M. Wegnerem, NADAL BEZ POWIEŚCI! ;(

Ale nie ma tego złego. Padła najważniejsza informacja, czyli: tak, książka jest już napisana, ale jeszcze nie skończona. Czeka ją redakcja, korekta i ogół prac wydawniczych, jakie trzeba wykonać przed wydaniem powieści. Padło też stwierdzenie, że ten tom będzie podsumowaniem dotychczasowej pracy nad Meekhanem, ale co to dokładnie może oznaczać Wegner nie chciał zdradzić. Pytany o szczegóły typu „kto się pojawi”, „czy będzie podział geograficzny” „czy możesz dać nam pdf już teraz”, odpowiedział jedynie na pierwsze – na pewno pojawią się Czerwone Szóstki (fani Kennetha, łączcie się!), które wpakują się w niezłe g…. Powróci też Genno Laskolnyk i jego wyprawa na Dalekie Południe, a jedna z postaci drugoplanowych wysunie się na pierwszy plan (KTO?!).

Na sam koniec padła druga ważna informacja, czyli tytuł powieści. Mimo, że już go tu podawaliśmy i to nawet dwa razy (roboczo i oficjalnie) dla porządku podamy jeszcze raz: „KAŻDE MARTWE MARZENIE”. Dla bardzo wnikliwych czytelników wskazówką do interpretacji tytułu mogą być słowa Ouma z „Pamięci wszystkich słów”: „– Stworzono Mrok… ze wszystkich martwych snów i marzeń.” [s. 522]

Na sam koniec spotkania poruszone zostały kwestie kariery międzynarodowej Meekhanu. Jak wiemy bracia Rosjanie już od kilku miesięcy mogą cieszyć się trzema tomami „Opowieści” przetłumaczonych przez znakomitego Siergieja Legezę. W kuluarach udało nam się wziąć tłumacza na spytki i dowiedzieliśmy się, że „Pamięć wszystkich słów” także jest już na warsztacie. Rafał i Kasia Kosikowie dodali, że na London Book Fair prowadzili intensywną promocję Wegnera, ale czas pokaże, czy Opowieści ukażą się też po angielsku. Ach, marzy nam się międzynarodowy fandom…

To tyle z piątku, jutro relacja z soboty, a w niej między innymi spotkanie autorskie z Robertem:)

(Pamiętajcie, nigdy nie zakładajcie się z Laskolnykiem. Wykorzysta, upije i szukaj wiatru w stepie. Słowem: przepraszamy za opóźnienie)

RELACJA Z PYRKONU DZIEŃ II

Sobota okazała się być wyjątkową gratką dla fanów Meekhanu. Tego dnia bowiem odbyło się spotkanie autorskie z Robertem, na którym to każdy (oprócz autora) czekał na słowo-klucz – „premiera”. Wielu liczyło, że wielka tajemnica zostanie rozwiana.
Oczywiście, nic takiego się nie stało. Można jednak powiedzieć na pewno, że nowej odsłony Meekhanu doczekamy się w tym roku. Z bardziej precyzyjnych informacji, Robert potwierdził krążącą od Polconu 2016 wiadomość, iż tytuł piątego tomu ma brzmieć „Każde Martwe Marzenie”.

Tytuł nieprzypadkowy, bowiem każde marzenie fana o konkretnej dacie premiery umarło natychmiast. Felerny los dotyczy również bohaterów, z którymi spotkamy się w nadchodzącej książce. Ziarna zasiane w poprzednich tomach wykiełkują. Wegner nie zamierza oszczędzać postaci i ma zamiar stawiać ich przed trudnymi wyborami. Właściwie nihil novi, ale i tak cieszymy się, że wkrótce przyjdzie nam czytać jak nasi ukochani (nie)radzą sobie ze świństwami z Mroku oraz spoza niego. Należy się przygotować emocjonalnie, bowiem autor nie wyklucza śmierci znanych i lubianych, jeżeli takie wydarzenie pchnie fabułę naprzód.

Spotkanie zaczęło się od końca, ale pytanie dotyczące początków twórczości przywróciło rozmowy na tor mniej więcej przypominający boski porządek rzeczy. Pisarz zdradził, że bardzo dobrze bawi się przy tworzeniu tekstów. Twierdzi również, że wiele osób pisuje do szuflady, nie będąc przekonanymi o własnym geniuszu. Jako przykład Robert zdradził, że pierwsze teksty opowiadań powstały jeszcze w czasach licealnych. Potem nastąpiła dłuższa przerwa, spowodowana pewnym zabawnym nieporozumieniem z Robertem Szmidtem, który zgubił dane kontaktowe Roberta i zapomniał poinformować o druku jednego z jego opowiadań. To wydarzenie opisywaliśmy przy okazji Polconu 2016, zachęcamy do lektury relacji jeżeli ktoś jeszcze tego nie uczynił.

Pierwszymi opowiadaniami Wegnera były „Lot nocnego kowboja” oraz znane wszystkim Meekhańczykom „Ponieważ kocham cię nad życie” wydane przez Roberta Szmidta. Uniwersum Meekhanu powstało jednak od niepozornego złodziejaszka z Ponkee-Laa. Altsin i świat go otaczający był kamieniem węgielnym na którym zostało zbudowane wielkie Imperium oraz jego pogranicza, wraz z zawiłą polityką, wierzeniami i różnorodnymi grupami etnicznymi go zamieszkującymi. Wegner chciał od początku bowiem opowiedzieć historię świata, stąd wybór padł na cztery strony tegoż. Dla niego świat jest takim samym bohaterem jak postaci. W jego przekonaniu nie może on jedynie za dekorację do wydarzeń rozgrywających się na kartach powieści.

Dlaczego nie padło na środek Imperium? Wegner po prostu… nie wiedział jak to opisać. Naturalnym wyborem wydały się pogranicza, są to bowiem tygle kulturowe, które najbardziej intrygują autora. W jego przekonaniu to zderzenia różnych kultur generują coś nowego i świeżego. Dla Roberta równie ważnym jest środowisko geograficzne otaczające bohaterów i kultury, z których się wywodzą.

Niektóre ludy, które możemy znaleźć na meekhańskich pograniczach są bezpośrednią inspiracją ze świata rzeczywistego. Se-koholandczycy to odpowiednik Mongołów, a kasta niewolników z Białego Konoweryn przypominają Mameluków.

Słuchacze dopytywali się również o Wozaków, którzy zaskarbili sobie sympatię w „Niebie ze Stali” walcząc w niemal niemożliwej wojnie z koczownikami ze stepów. Jest to również historyczna inspiracja – wozy i rydwany bojowe nie mają żadnych szans w starciu ze skuteczną konnicą. Stąd też u Wozaków na pierwszy plan wysunął się dylemat: rezygnacja z własnych wierzeń i sojusz z grupą konnych koczowników.

Równie ważnym elementem świata Roberta jest magia. Robert zdradził jedynie, że to coś więcej i ma wiele wspólnego z bogami, którzy interesują się światem Meekhanu i śmiertelnikami go zamieszkującymi. Same jednak istoty boskie mają ludzki rdzeń, powstawszy z konglomeratu dusz ludzkich. W przyszłych tomach to głównie zagadki związane z nimi zaczną być powoli rozwiązywane. Roberta bowiem interesują osobiste konflikty religijne (jak w przypadku Yatecha) oraz rodząca się świadomość.

Na pytanie o literackich mistrzów, Robert odpowiedział, że woli raczej konkretne dzieła wychodzące spod pióra wielkich niż same nazwiska. Jako przykłady wymienił cykl „Miejskiej Straży” Pratchetta czy „Silimarilion” Tolkiena. Przyznał się także do sympatii do Stephena Kinga. Piętnastolatek żyjący w naszym ulubionym autorze odpowiedziałby, że z ogromną przyjemnością czytał „Conana" Howarda.

Autor zapytany o ewentualny mariaż z science fiction odpowiedział, że nie widzi większej różnicy między s-f a fantastyką. Są to tylko płaszcze konwencji, które trzeba odpowiednio dobrać do opowiadanej historii. Nie wyobraża sobie historii Meekhanu w kosmosie, stąd losy Imperium (bez Rebeliantów ;)) poznajemy w quasi-średniowiecznym świecie pełnym magii. „Opowieści z Meekhańskiego pogranicza” zwyczajnie wymagają kostiumu fantasy.

Oprócz pytanie o twórczość, nie zabrakło pytań co dalej. Duża popularność meekhańskiego cyklu z pewnością mogłaby się stać dochodową franczyzą. Choć wydaje się to Wegnerowi dość atrakcyjne, nie wyobraża sobie takiego przedsięwzięcia w tym momencie. Nie mówi jednak „nie” wszelkim grom w swoim uniwersum, pod warunkiem że powstaną po zakończeniu sagi. Nie do końca jednak wierzy, by coś takiego miałoby się kiedykolwiek ziścić. Robert przyznał, że choć ma wspaniałą i tolerancyjną rodzinę, czuje jednak, że pisanie zabiera mu mnóstwo czasu, który mógłby poświęcić żonie i córkom.

Ostatnim panelem tego dnia było „30 lat Geralta z Rivii”, na którym spotkaliśmy się z Robertem przy okazji przedstawienia zwycięzców konkursu na opowiadanie w klimatach wiedźmińskich. Generalnie zastanawiamy się co on tam robił i sami też zadawaliśmy sobie to pytanie siedząc i słuchając aspirujących młodych pisarzy. Wyszliśmy z tego panelu z przekonaniem, że „pisać jak Sapkowski” jest najgorszym możliwym pomysłem, jeśli chce się zaistnieć w świecie polskiej fantastyki. Bo zwycięzcy konkursu mimo uniwersum Wiedźmina, nadali swoim pracom własny styl, co zaowocowało zwycięstwem i możliwością siedzenia przy jednym stoliku z Robertem. Fajnie 🙂

Trzeci dzień i ostatnia porcja informacji już niebawem! 

RELACJA Z PYRKONU DZIEŃ III

Pyrkonowa niedziela była już spokojniejsza dla fanów Roberta. Wegner wprawdzie miał brać udział w dwóch punktach programu: „Podbić świat!” i „Dobrzy My vs Źli Oni”, ale ostatecznie, po zderzeniu się programu z rzeczywistością, skończyło się na jednym.

Panel „Podbić świat!” był, rzecz jasna, skupiony na wojnie i militariach. Według Roberta Wegnera wojna pozwala pokazać zarówno brzydkie, jak i piękne cechy postaci. Ona, sama w sobie, piękna nie jest, zwłaszcza dla osób w nią zaangażowanych. Może mieć pozytywne elementy, które potem przekazuje się we wspomnieniach, takie jak solidarność, braterstwo broni, czy zwycięstwa nad wrogiem. Są one łatwiejsze do zapamiętania niż to, co w wojnie jest paskudne.

Wegner zwrócił też uwagę, że w opisywaniu wojen ważna jest każda perspektywa – dlatego w swoich książkach pokazywał ją z kilku różnych poziomów: strategicznego, taktycznego, moralnego. Inaczej, jak twierdzi, nie da się opowiedzieć historii, która zostawi ślad w czytelniku.

Jeśli zaś chodzi o techniczną stronę opisywania militariów, to dowiedzieliśmy się, że cokolwiek by autor nie napisał, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie wiedział lepiej. W fantasy, w jakimś stopniu wzorowanym na realnej, ziemskiej historii, jest jednak nieco łatwiej niż w sci-fi. Autor fantasy może skorzystać z pomocy grup rekonstrukcyjnych, zajrzeć do źródeł, które potem udostępni wątpiącym fanom – autor science-fiction ma w większości przypadków tylko własną wyobraźnię. W nawiązaniu do tego Robert opowiedział nam, że pisząc „Niebo ze stali” musiał wprowadzić pewne zmiany w mapie swojego świata, aby uwzględnić zapotrzebowanie na wodę wozackich koni.

Specjalnie dla tych, którzy do Poznania przybyć nie mogli, jako bonus załączamy szkic panelu z perspektywy słuchacza, widok prosto z pierwszego rzędu. 😉

Tegoroczny Pyrkon, zwłaszcza z perspektywy fanów Wegnera, można zaliczyć do bardzo udanych. Wprawdzie nie było wyczekiwanej premiery kolejnej meekhańskiej książki, ale uzyskaliśmy na jej temat kilka pozytywnych informacji. Oby trafiła w nasze ręce jak najszybciej!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

W jakiej kolejności czytać Meekhan? (Uszeregowane chronologicznie tomy "Opowieści z meekhańskiego pogranicza" oraz opowiadania)

Dusza pokryta bliznami (Fragment - Pyrkon 2023) - ALTSIN

Szósty tom Meekhanu w 2021 roku!